W PBI jakie ja rozumiem, jeśli na pytanie "czy dam radę wychylić się na ten model tak, że tamten kilka cali dalej mnie nie zobaczy?" przeciwnik odpowie mi "nie" albo "nie wiem, postaw model, to zobaczymy" to dyskusja skończona, przechodzimy do robienia na oko.
Jak dla mnie bardziej sensowne jest przytaknięcie w niektórych sytuacjach, niż obserwowanie jak przeciwnik obchodzi ten stół, sprawdza, ustawia, zastanawia się, skoro i tak wiem, że ustawi tego figsa dobrze. Mnie nie bawi spinanie się o LoFa i patrzenie jak ktoś się poci nachylony i mruży oczy przez kilka minut oceniając, czy widać, czy nie widać. Toż to ustawia graczy z wadą wzroku w gorszej sytuacji
Sam dopasowuję się do stylu gry oponenta, ale przyznam, że preferuję takie podejście.
Nie rozumiem też tej narracji, że ktoś grający jakiekolwiek PBI to jakiś cziter, który to każe przeciwnikowi samemu się pokonać, pyta o wszystko, ustawia sytuację a potem tylko kula kostkami dla konwencji, bo przecież już całą partyjkę rozpracował. Do kościoła pewnie też taki nie chodzi... To tak, jakby powiedzieć, że gracz PBR to da tylko przeciwnikowi jawną rozpiskę i nie odzywa się do niego poza momentami, kiedy jest to wymagane w zasadach. No bo w sumie gdzie w książce napisali, że muszę zapewnić drugiemu graczowi dobrą atmosferę!? Żadne FAQ nie tłumaczy co to "duch dobrej rywalizacji", o której gdzieś tam napisali, więc to sobie zinterpretuję po swojemu!
Ktoś powie, że to irracjonalne zachowanie i trzeba wyrobić pewne nieoficjalne zasady, dzięki którym wszyscy będą się lepiej bawili. Tym samym osobom powiem, że można wzajemnie sobie pomóc pozwalając na rozsądne deklarowanie intencji. To już od graczy przy stole zależy, na ile sobie wzajemnie pozwolą.
Co ludziom do tego, jak ktoś gra na innym stole, jeśli wszyscy się dobrze bawią?